niedziela, 20 maja 2012

Biwak, biwak i po biwaku

Cóż to był za biwak! Przygoda rozpoczęła się już na dworcu -początkowo pociąg się spóźniał, następnie zmienili dwukrotnie miejsce przyjazdu pociągu -ze stacji Śródmieście na stację Warszawa Centralna, następnie z peronu 1 na peron 4. Do pociągu musieliśmy biec, wskoczyliśmy do wagonu w ostatniej chwili. Dziękujemy PKP za te emocje, które dostarcza co dzień Warszawiakom!
W Zalesiu Górnym wzięliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy drogą do Ustanowa. Droga nie była krótka, jednak co to jest dla zuchów? Wszyscy dzielnie dotarli na miejsce. Rozbiliśmy namioty i przygotowaliśmy pyszny zdrowy obiad z pomocą mamy druhny Ani.
Zuchy tak rozgościły się w namiotach, że nie chciały z nich wychodzić. Długo trwały dyskusje, co robimy- zuchy chciały siedzieć w dusznych namiotach i wcinać słodycze cały dzień, jednak w końcu udało się je wyciągnąć na powietrze. W lesie odbyły się podchody- szukaliśmy tekstów szant, następnie uczyliśmy się je śpiewać. Byłoby fajnie, gdyby nie te okropne komary... ;)
Następnie odbyła się wielka gra na polanie -ciężko stwierdzić, jakie były jej zasady, jednak wszystkie zuchy były bardzo zaangażowane w zbieranie roślin i rzucanie nimi w druha Feliksiaka.
Jako, że jesteśmy grupą rozbitków na Wyspie Piętaszka, postanowiliśmy wezwać pomoc. Puszczanie listów w butelce jest już niemodne, więc stworzyliśmy latawce do których doczepiliśmy listy z prośbą o pomoc. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się puścić je tak wysoko, że opuszczą wyspę i dotrą do kogoś, kto byłby w stanie nas odnaleźć i zabrać z wyspy.
Na wieczornym ognisku zamiast śpiewać piosenki harcerskie czy żeglarskie, zuchy śpiewały swoje własne hity- tysiąc razy odśpiewały "koko koko euro spoko" oraz "bejbe bejbe ooo".
Myśleliśmy, że spędzimy dobrze noc, móc spać do rana w naszych namiotach. W środku nocy, jednak zuchy zostały obudzone -Robinson Cruzoe ratując swojego przyjaciela Piętaszka, został porwany, więc trzeba było mu pomóc. Zuchy w środku nocy zaopatrzone tylko w świeczki musiały wejść do lasu, by odnaleźć uwięzionego Robinsona i pomóc mu się rozwiązać. Akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem!
Dalsza część nocy przebiegła bez zakłóceń. Zmęczone zuchy spały do rana. Po śniadaniu zajęliśmy się składaniem namiotów i sprzątaniem polany, na której spędziliśmy noc. Odbyła się też wielka bitwa na wodę.
Do pociągu szliśmy bez plecaków, więc droga wydała nam się dużo krótsza i przyjemniejsza niż wczoraj. Weekend był bardzo udany- żałujemy, że biwak minął tak szybko.
 Na najbliższej zbiórce znów będziemy się zastanawiać, jak opuścić Wyspę Piętaszka.
Zdjęcia z biwaku już wkrótce;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz